Konferencja prasowa 11.lutego br w BerlinieW ostatnim czasie sporo debatuje się o statusie Polaków zamieszkałych w Niemczech.  Problem dotyczy również takich osób jak ja, która nie ma żadnych korzeni niemieckich i jest po prostu Polką zamieszkałą w Niemczech. Jakoś nigdy do tej pory nie przyszło mi do głowy, by oczekiwać szczególnego traktowania Polaków spośród wielokulturowej społeczności Niemiec. Moja tożsamość narodowa w niczym mi nie przeszkadza w posługiwaniu się  językiem serca czy przyznaniem się do kultury i tradycji polskiej.

A… wszystko zaczęło się od listu berlińskiego adwokata skierowanego do kanclerz Angeli Merkel, w którym zwraca się uwagę na niekorzystny bilans dla Polaków wynikający z traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku. Ciekawe, że ów adwokat rzekomo legitymujący się, jako reprezentant Polonii do tej pory niezbyt chętnie z nią identyfikował się. Wspomniany list wywołał medialny szum do tego stopnia, że o Polakach w Niemczech zaczęto mówić na najwyższych rządowych szczeblach.

Wielostronne rozmowy zapoczątkowane zostały w Berlinie w dniu 11 lutego br. w Deuschlandhaus z udziałem niemieckiego vice ministra MSW Christoph Bergner, ze strony polskiej obecny był wice minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemionom. W spotkaniu udział wzięli  również przedstawiciele organizacji polonijnych w Niemczech i mniejszości niemieckiej w Polsce. Przedmiotem rozmów był dotychczasowy bilans i perspektywy zawartego traktatu, a przede wszystkim statutu polskiej mniejszości w Niemczech. Mówi się coraz głośniej, że polityka Niemiec wobec grupy polskojęzycznej pozbawiona jest „analogicznego wsparcia” do udzielanego mniejszości niemieckiej w Polsce.

 

Co ciekawe, w traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy podpisanym przez Polskę i Niemcy 17 czerwca 1991 roku nie ma  w ogóle mowy o polskiej mniejszości w Niemczech. Nic więc dziwnego, że Niemców nie obchodzi los Polaków, natomiast na uprzywilejowanej pozycji znaleźli się z kolei Niemcy w Polsce, którzy np. nie muszą pokonywać progów wyborczych i zasiadają w parlamencie, w sejmikach wojewódzkich, władzach miasta, gminy. W zamieszkałych przez Niemców miastach i wsiach widnieją napisy informacyjne ojczystym, zajęcia w szkole prowadzone są w języku niemieckim, tak samo msze, audycje radiowe, telewizyjne, kursy językowe, imprezy kulturalne etc. Niemiecka mniejszość dostaje wielomilionowe dotacje na swoją działalność od państwa polskiego, natomiast Polacy w Niemczech żebracze kwoty.

Z racji tego, że często odwiedzam moje miasto Opole, w którym zamieszkuje mniejszość niemiecka widzę na każdym kroku, jak hojnie wspierani są przez państwo polskie. Wspomnę tylko o istniejących instytucjach: Dom Współpracy Polsko Niemieckiej, Biuro Towarzystwa Społeczno – Kulturalne Mniejszości Niemieckiej, organizacje; Związek Młodzieży Mniejszości Niemieckiej, Niemieckie Towarzystwo Społeczno- Kulturalne. Wpadła mi w ręce Interaktywna Mapa Polsko- Niemiecka, z czasopisma dla Niemców Wochenblatt wyczytałam, że istnieje tzw. Samstagschule, telewizja Silesia oraz wszelkiego rodzaju punkty informacyjne; o praktykach dla studentów, nauki języka niemieckiego itp.

Berlin, co prawda w porównaniu z Opolem jest  światową multikulturową metropolią, ale polskich śladów można szukać ze świecą. Dlaczego? Ano dlatego, że Niemcy nie wspierają Polonii, która nawet nie posiada centralnego biura, pełnomocnika ds. Polonii na szczeblu regionalnym nie mówiąc już o rządowym. Nie posiadają wystarczająco środków  na pielęgnowanie tradycji i języka, a tym samym możliwości nauki języka polskiego, jako ojczystego oraz jako języka obcego, informacji w j. polskim. Tak samo dotyczy wspierania organizacji polskojęzycznych, prasy polskiej etc.

Mówiąc ogólnie, nie ma w Niemczech polityki państwa wobec Polonii i Polaków, a główną przyczyną tego stanu rzeczy jest brak koordynacji działań administracji państwowej zajmującą się polską diasporą, a w niektórych przypadkach nie egzekwowanie zawartych porozumień bilateralnych i wielostronnych. Inna sprawa to stosunkowo tradycyjne podejście „polityki polonijnej” polskiego rządu, który nie docenia potencjału grupy docelowej i ten aspekt powinien leżeć w interesie Polski i integracji w Unii Europejskiej.

Owszem, Polacy w Niemczech są nieźle zintegrowani poprzez  Stowarzyszenia, ale już z finansowaniem działalności oświatowo- kulturalnej jest znacznie gorzej.

W toczącym się dialogu polsko- niemieckim kwestia asymetrii praw społeczności polskiej w Niemczech w porównaniu z prawami niemieckiej mniejszości w Polsce powinna być  gruntownie przeanalizowana nadając jej nową sprawiedliwą jakość w interesie Polaków w Niemczech. Krystyna Koziewicz