Drucken

Nasz Dziennik - Waldemar Maszewski, Hamburg, Czwartek, 28 kwietnia 2011, Nr 98 (4029)

Polacy mieszkający w Niemczech nie mają złudzeń: rząd Angeli Merkel nie ma najmniejszego zamiaru uznać istnienia polskiej mniejszości narodowej. I nic w tej sprawie nie zmienią propagandowe gesty Merkel i premiera Donalda Tuska. W efekcie, gdy sytuacja mniejszości niemieckiej w Polsce jest coraz lepsza, Polonia w Niemczech ma problemy nawet z organizowaniem nauki ojczystego języka dla dzieci i młodzieży. Rząd w Warszawie toleruje tę sytuację, godząc się na łamanie przez Niemcy traktatu podpisanego z Polską w 1991 roku, jak również prawa międzynarodowego.

Polska mniejszość istniała w Niemczech przed II wojną światową, zrzeszała wiele organizacji i stowarzyszeń. Decyzją Hermana Goeringa została w 1942 roku zdelegalizowana, wielu działaczy wywieziono do obozów koncentracyjnych, a jej majątek zarekwirowano. I choć nazistowskie prawo zostało w Niemczech po wojnie uznane za nieważne, akurat tej decyzji do tej pory nie cofnięto, i się na to nie zanosi - Niemcy nie mają zamiaru zrehabilitować Polaków.
W tej sytuacji prezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła Marek Wójcicki zwrócił się do marszałka Sejmu RP o pomoc w uzyskaniu obiecanej przez niemieckich polityków rehabilitacji przedwojennej polskiej mniejszości narodowej. Wójcicki przyznał, że od początku był zdziwiony, że Niemcy tworzą treść deklaracji mającej zawierać zapisy o rehabilitacji i nie zaprosili do współpracy w jej tworzeniu przedstawicieli polskich organizacji na terenie Niemiec. "Jest dla nas niewyobrażalne, że deklaracja o rehabilitacji Polaków w Niemczech, ofiar hitleryzmu, mogła powstać bez konsultacji ze Związkiem Polaków w Niemczech. Dlatego uprzejmie proszę o wsparcie naszej prośby do prezydenta Bundestagu dr. Norberta Lamberta o udział ZPwN w konsultacjach dotyczących sformułowania oświadczenia ws. rehabilitacji polskiej mniejszości narodowej w Niemczech" - napisał w liście do marszałka Grzegorza Schetyny Marek Wójcicki.

Jakie prawa mają Niemcy, jakie Polacy
Teraz w Niemczech mieszka według oficjalnych danych 2 mln Polaków i jako grupa narodowościowa są pozbawieni podstawowych praw. Tymczasem niespełna 160 tys. Niemców żyjących w Polsce od dawna cieszy się przywilejami należnymi mniejszościom narodowym: mają nie tylko własne organizacje, szkoły, radnych, ale dzięki odpowiednim przepisom ordynacji wyborczej również posłów na Sejm.
Ciągłe trudności z uzyskaniem symetrii w traktowaniu polskiej mniejszości narodowej w Niemczech i niemieckiej mniejszości w Polsce powodują więc, że wypominanie niemieckiej stronie nieuczciwości jest jak najbardziej zasadne. Marek Wójcicki w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" stwierdził wprost, że Niemcy nie mają zamiaru kiedykolwiek doprowadzić do tego, aby polska mniejszość była przez Berlin traktowana tak samo jak niemiecka mniejszości w Polsce. Niewiele też pozostało z dawnej współpracy obu mniejszości. - Wydawało nam się do tej pory, że mamy w kwestii domagania się od niemieckiego rządu należnych nam przywilejów sprzymierzeńca w postaci niemieckiej mniejszości w Polsce. Niestety, okazało się, że teraz nawet oni już otwarcie twierdzą, że nie ma i nie będzie symetrii w traktowaniu obydwu mniejszości, oczywiście z niekorzyścią dla Polaków - mówi Wójcicki. Mniejszość niemiecka wspierała polską do czasu, gdy udało się jej załatwić wszystkie sprawy z polskim rządem. Teraz jej działacze zmienili front.
Prezes zwrócił nam jeszcze uwagę na to, jak wyrafinowaną grę prowadzi niemiecka strona. Otóż Berlin domaga się od swoich partnerów, aby traktowali Niemców mieszkających w ich krajach zgodnie z zasadami karty FUEN, a w stosunku do Polaków żyjących w Niemczech stosuje całkowicie inne zasady. FUEN to Federalny Związek Narodów Europejskich - największy w Europie związek skupiający 86 organizacji członkowskich z 33 krajów, reprezentujących mniejszości etniczne i narodowe. Organizacja ta ma na celu zachowanie i wspieranie tożsamości narodowej i etnicznej, języka, kultury, prawa i osobliwości mniejszości europejskich. - Gdyby zastosować kartę FUEN także w stosunku do nas, to Polacy już od dawna mieliby w Niemczech status mniejszości narodowej - powiedział Marek Wójcicki i przypomniał, że do międzynarodowego uznania karty FUEN najbardziej dążyli właśnie Niemcy. Nie można też zapominać, że nasz rząd nie wykorzystuje także możliwości, jakie daje prawo unijne, aby walczyć o interesy niemieckiej Polonii.

Polski język dyskryminowany
Prezydent Konwentu Organizacji Polskich prof. Piotr Małoszewski, który jest także przewodniczącym Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech, również ostro krytykuje niemieckie władze za uchylanie się od obowiązku wypełniania zapisów traktatu polsko-niemieckiego z 1991 roku. Jego zdaniem dysproporcje w traktowaniu obydwu grup są z roku na rok coraz większe z oczywistą niekorzyścią dla Polaków. Profesor przypomniał, że w jednej z najważniejszych kwestii, jaką są nakłady na nauczanie języków ojczystych w obydwu krajach, sytuacja Polaków jest w porównaniu z Niemcami gorsza, niż była kilka lat temu. W Niemczech języka polskiego uczy się w sumie tylko około 8 tysięcy dzieci, w tym blisko 3 tys. dzieci w systemie niemieckich szkół publicznych oraz ponad 4 tys. dzieci w szkołach działających przy organizacjach polonijnych. Reszta to szkoły przy placówkach dyplomatycznych. Dla porównania - w Polsce z nauki języka niemieckiego jako ojczystego korzysta ponad 32 tysięcy dzieci. - Państwo polskie przeznacza na ten cel rocznie kwotę ponad 20 mln euro, natomiast polskie szkolnictwo w Niemczech otrzymuje oficjalnie tylko 1,5 mln euro dotacji, ale i tak jest to kwota znacznie zawyżona. Biorąc pod uwagę liczebność polskiej grupy etnicznej w Niemczech i niemieckiej w Polsce, można zauważyć, że prawie 80 proc. dzieci i młodzieży niemieckiej uczy się języka ojczystego, podczas gdy w polskiej grupie tylko około 2 proc. - stwierdził Piotr Małoszewski.

Waldemar Maszewski, Hamburg