Krystyna Koziewicz z Berlina17 czerwca 2011 roku minie 20 lat od podpisania polsko- niemieckiego Traktatu w którym określone zostały prawa niemieckie w Polsce i skupisk polskich w Niemczech. Mówi się o wielkich przygotowaniach godnego uczczenia rocznicy i w ogóle, że „Niemcy w Polsce i Polacy w Niemczech stanowią potencjał, który należy wzmacniać”. “Szukamy wspólnie drogi, żeby ten potencjał tak wykorzystać, aby nasza współpraca mogła się rozwijać w duchu przyjaźni” . Szlachetne deklaracje na szczeblu rządowym. Zainteresowane strony starają się dokonać rzetelnego bilansu 20 letniego Traktatu i oceny stanu realizacji zobowiązań przyjętych przez oba kraje. Nie ma chyba przesady w stwierdzeniu, że bilans jest bardziej korzystny dla mniejszości Niemieckiej i nie jest żadne demonizowanie, a widoczny gołym okiem fakt.

Regularnie czytam relacje prasowe z posiedzenia „okrągłego stołu”, debat, narad, dwustronnych spotkań w poszerzonym gronie o reprezentantów wszystkich znaczących organizacji  gdzie wiele jest obiecujących deklaracji i tylko tyle. Żadnego sposobu szukania rozwiązań instytucjonalnych bo od tego należałoby zacząć. Nie od kultury, która i tak idzie swoim  torem, a rozbudowy struktur instytucjonalnych. Od momentu podpisania Traktatu Mniejszość Niemiecka w Polsce zaczęła rozwijać się wg schematu niemieckiego porządku czyli najpierw instytucjonalnie; zakładanie biur, wydawania gazety, kandydowania do samorządów etc. Mniejszość od państwa polskiego otrzymywała budynki na biura, stowarzyszenia, które dzisiaj, jak się dowiaduję wykupuje na własność. W Opolu Mniejszość posiada nowoczesny budynek biblioteki, gdzie odbywają się spotkania, jest czytelnia i kącik prasowy, książki dla dzieci  i.. etaty na obsługę klienta. W tym samym mieście Opolu jest jeszcze Dom Współpracy Polsko – Niemieckiej, a trwające przez cały miesiąc obchody Dnia Kultury Niemieckiej finansowane były we wrześniu ub. roku, również przez  stronę Polską. (flyer do wglądu). Polacy w Niemczech natomiast muszą np. wynajmować pomieszczenia w Ambasadzie, żeby spotkał się Konwent Stowarzyszeń w Niemczech, Rada Społeczna bo nie mają nawet własnego biura.

Od dawna artykułuje się pogląd, że polityka Niemiec wobec grupy polskojęzycznej pozbawiona jest „analogicznego wsparcia” do udzielanego mniejszości niemieckiej w Polsce.
Pozycja Niemców w Polsce w chwili obecnej jest nieporównywalnie lepsza, nie ma nawet cienia porównania,  którzy z racji swojego statusu nie muszą pokonywać progów wyborczych bo zasiadają  zarówno w parlamencie jak i w sejmikach wojewódzkich, władzach miast czy gmin zamieszkałych przez mniejszość niemiecką.   Mniejszość otrzymuje wielomilionowe dotacje na swoją działalność od państwa polskiego - natomiast Polacy w Niemczech przeciwnie są beneficjentami kwot, które można nazwać żebraczymi.

Berlin, w porównaniu z Opolem jest  światową metropolią, ale Domu Współpracy Polsko- Niemieckiego nie ma . Dlaczego? Ano dlatego, że brakuje determinacji ze strony polskich władz rządowych, którzy zostawiają sprawy Polaków znanym polskim myśleniem „niech sami sobie radzą”. Z tego, co wyczytałam w prasie MN „Wochenblatt”, „Heimat” rząd federalny Niemiec intensywnie wspiera swoich Rodaków w Polsce, a nam Polonii nie zapewniono  nawet wystarczających środków  na pielęgnowanie tradycji i języka, a tym samym możliwości nauki języka polskiego, jako ojczystego oraz jako języka obcego, brak informacji w j. polskim itd. To samo dotyczy wspierania organizacji polskojęzycznych, prasy polskojęzycznej, która z licznych tytułów ostała się tylko jedna.

Mówiąc ogólnie, Niemcy nie prowadzą żadnej polityki państwa wobec Polonii i Polaków, a główną przyczyną tego stanu rzeczy jest brak determinacji i koordynacji działań polskiej administracji państwowej zajmującą się polską diasporą. Nie wywiązywanie się strony niemieckiej z  zawartych porozumień bilateralnych i wielostronnych jest ewidentną porażką przedstawicieli polskiego rządu podejściem do „polityki polonijnej”, który nie docenia potencjału Polonii. Zbliżają się  wybory parlamentarne, zapewnie obecni i przyszli posłowie, senatorowie będą zabiegać o głosy Polaków zamieszkałych za granicą. Może trzeba najpierw ich rozliczyć z tego, co zrobili dla Polonii w Niemczech, a może warto byśmy mieli własnego przedstawiciela w parlamencie, który mówi naszym językiem w naszym imieniu.

W toczącym się dialogu polsko- niemieckim kwestia asymetrii praw społeczności polskiej w Niemczech w porównaniu z prawami niemieckiej mniejszości w Polsce powinno się zaprzestać dokonywania analiz, których wyniki są powszechnie wszystkim  znane, a przejść do konkretnych działań.
Krystyna Koziewicz